Czy istnieje odpowiedni moment na pisanie?
Jedni pisarze tworzą rano, drudzy w środku dnia, zaś inni siadają do pisania dopiero w godzinach wieczornych albo wręcz w nocy. Wszystko zależy od indywidualnych preferencji danej osoby. Ważniejsze jest, by robić to regularnie, dlatego uważam, że nie ma czegoś takiego jak odpowiedni moment do pracy – istnieje jedynie determinacja, by nie odkładać pisania na później.
Łatwo powiedzieć „dzisiaj brak mi weny”, „nie mam nastroju”, „czekam na natchnienie”. Trudniej po prostu siąść i – nawet jeśli nic początkowo nie napiszemy – raz za razem próbować stworzyć jedno zdanie, akapit, scenę. Potem – jeśli nam się nie spodoba – skasować ten fragment i zacząć od nowa.
Ważne, by próbować! Zniechęcić się bardzo łatwo, rozproszyć czy zająć się kompletnie czymś innym. Trudniej pokonywać rosnącą frustrację i dalej starać się napisać dalszy ciąg naszej opowieści.
Oto tekst motywacyjny :-)
Kilkukrotnie już podkreślałem (np. w tekstach “Chcesz zostać pisarzem? To zacznij pisać!” i “Sposób na regularne pisanie“), że należy dążyć do tego, by pisać jak najczęściej, a jeśli to możliwe wręcz codziennie. Wierzę, że z czasem da to efekty i stopniowo coraz łatwiej będzie „przysiąść” do pisania niż tworzyć z doskoku, gdzie po pierwsze trzeba na nowo wykrzesać z siebie entuzjazm do opowiadania danej opowieści, a po drugie sporo czasu zajmie w ogóle rozeznanie się, w którym punkcie historii jesteśmy!
Mam wrażenie (chociaż nie znam żadnych danych na ten temat), że w tym momencie sporo początkujących pisarzy odpada. Im dłuższe przestoje w tworzeniu, tym radość z pisania mniejsza, coraz częściej zaczynają pochłaniać nas inne rzeczy (choroba, wyjazd, koniec ważnego projektu, ciąg spotkań ze znajomymi, itd., itp.), które sprawiają, że trudniej jest nam przekonać samych siebie, że warto wrócić do danej historii.
Szczególnie, że „po drodze” pojawiają się nowe pomysły, które wydają się ciekawsze niż obecna opowieść. Uważamy, że warto nad nią popracować – czasami poświęcamy na to kilka dni, choć bywa i tak, że szybko szkicujemy oś opowieści i postanawiamy kiedyś do niej wrócić. Teraz planujemy skończyć obecną. Tyle tylko, że mijają dni, a my dalej czekamy na odpowiedni moment do pisania. Bo na razie „coś” nam wypadło. I tak codziennie.
Wiem, że nie ma łatwego sposobu, by z tego wyrwać, ale spróbujcie. Jeśli chcecie wydać swoją powieść, musicie poświęcić jej czas – nie w przyszłości, ale właśnie teraz. Każdy kolejny dzień, w którym nie posunęliście akcji do przodu, jest dniem straconym i oddala was od celu – czyli napisania książki.
Zmieńcie może swój rytm dnia. Jeśli nie macie problemu z wcześniejszym wstawaniem, ustawcie budzik na pół godziny wcześniej. Jeśli lepiej wam się pracuje wieczorami, wyłączcie telefon, internet, zamknijcie się w pokoju i piszcie.
Bo jeśli sami go nie stworzycie, to odpowiedni moment nigdy nie nadejdzie.