„Lubię pisanie, bo nie tylko czyni mnie szczęśliwym, ale także przynosi szczęście innym” – mówi Stephen King o swojej pracy
W świątecznym wydaniu dwutygodnika FORUM znalazł się interesujący wywiad ze Stephenem Kingiem. Andy Greene z Rolling Stone pyta mistrza grozy m.in. o jego wiarę w Boga, życie rodzinne, stosunek do pieniędzy oraz jak wygląda jego typowy dzień pracy.
Okazją do rozmowy jest najnowsza powieść Stephena Kinga – „Przebudzenie” (zobacz recenzję), w której religia ogrywa znaczącą rolę. Dlatego padają pytania o Boga („Wierzę w Boga, bo czyni on życie lepszym”), życie po śmierci (“Sam nie wiem. W tej kwestii jestem agnostykiem“), czy King ma nadzieję, że pójdzie do nieba, jak wyobraża sobie niebo, jak walczył ze swoimi nałogami, jakie jest jego podeście do pieniędzy i życia rodzinnego, itp.
Polecam przeczytanie całej rozmowy zatytułowanej “Pan Gęsia Skórka” (e-wydanie FORUM nr 26/2012 kosztuje 5,90 zł). Poniżej – dla zachęty – wybrałem kilka najciekawszych fragmentów dotyczących jego twórczości oraz metod pracy nad nową książką.
„Andy Greene: Pisząc książki grozy, dołączył pan do grona twórców jednego z najmniej poważanych gatunków literackich.
Stephen King: Owszem. No i co? To właśnie on mnie pociągał. Uwielbiam D.H. Lawrence’a, poezję Jamesa Dickeya, Zolę, Steinbecka… Fitzgeralda już mniej, a Hemingwaya wcale. Gdybym miał pisać tak jak on, to moja twórczość byłaby pusta i pozbawiona życia. A tak – powiem bez fałszywej skromności – wzniosłem horror na literackie wyżyny.
Mało kto się z tym nie zgadza…
– Horrory są teraz bardziej szanowane. Całe życie występowałem przeciwko ich szufladkowaniu i zamykaniu w ramach jednego <<gatunku>>, któremu odmawiano wartości literackich.
Jak wygląda pana dzień pracy?
– Budzę się, jem śniadanie. Idę na pięciokilometrowy spacer. Wracam, zamykam się w gabinecie, gdzie trzymam rękopis. Na wierzchu leży ostatnia strona, do której nie miałem zastrzeżeń. Zaczynam czytać i po chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zagłębiam się w inny świat. Potem piszę przez jakieś dwie godziny, następnie poprawiam, co napisałem, a gdy już wszystko mi się podoba, drukuję stronę i odkładam na kupkę.
I tak co dzień?
– Przez siedem dni w tygodniu, nawet w weekendy. Kiedyś pisałem więcej i szybciej, ale cóż – starość nie radość. Trochę mnie spowalnia.
Pisarstwo to nałóg?
Tak, uwielbiam je. To jedyna rzecz, która gdy jest jej mniej – a piszę teraz mniej – dostarcza takiej samej przyjemności. Z alkoholem i narkotykami jest odwrotnie, pragnie się ich coraz więcej, bo za każdym razem dają mniejszego kopa. Ale pisanie też uzależnia, niczym obsesja czy nerwica natręctw. Dlatego piszę codziennie przez jakieś pół roku i gdy mam już wstępną wersję nowej książki, robię sobie 10-12 dni odpoczynku, by pozałatwiać wszystkie pilne sprawy. Przez ten czas doprowadzam żonę do szaleństwa. Wrzeszczy na mnie: <<Zejdź mi z drogi, wyjdź z domu, zrób coś, pomaluj karmnik, cokolwiek!>>. Więc oglądam telewizję, gram na gitarze.
[…]
Ile czasu zajmuje panu pisanie książki?
Każda książka to co najmniej rok pracy. Wstępna wersja powstaje w miarę szybko, dużo dłużej zajmuje wygładzanie i usuwanie kiepskich fragmentów.
[…]
Ma pan zamiar pisać z osiemdziesiątką na karku?
Tak. A co innego miałbym robić? Trzeba przecież czymś wypełniać dni. Ile można grać na gitarze czy oglądać telewizję? Spełniam się jako pisarz. Lubię pisanie, bo nie tylko czyni mnie szczęśliwym, ale także przynosi szczęście innym.”
Cały wywiad ze Stephenem Kingiem możecie przeczytać w FORUM nr 26/2012 – e-wydanie kosztuje 5,90 zł.