Nanotechnologia w opowieści science-fiction
Niedawno obejrzałem film „Transcendencja” z Johnnym Deppem w roli głównej i od razu przypomniała mi się powieść Edwarda M. Lernera zatytułowana „Następcy”. Co łączy oba te dzieła? Stracony potencjał jaki zawiera w sobie motyw nanotechnologii.
Twórcy fantastyki naukowej mają przeróżne pomysły, jak zmieni się nasz świat za sprawą odkryć naukowych i rozwoju technologii, którą obecnie znamy.
Jedni są optymistycznie nastawieni, drudzy wręcz odwrotnie.Ważne jest jednak, by swoją wizję przekuć na interesującą opowieść. W powyższych przykładach tego niestety zabrakło.
Ciemna strona nanotechnologii
„Następców” Edwarda M. Lernera wydawnictwo Prószyński i S-ka reklamowało jako „thriller technologiczny utrzymany w duchu Michaela Crichtona”.
Oto skrócony opis: „Mroczna wizja przyszłości, w której nanotechnologia, stworzona by pomagać ludzkości, obraca się przeciwko niej. W drugiej dekadzie XXI wieku powstają wyposażone w nanity pierwszej pomocy kombinezony, które leczą rany i zatrzymują pociski. Wojsko i policja są zachwycone. Jednak nowa technologia niepostrzeżenie przeobraża funkcjonariuszy w zupełnie nowe, obce ludziom istoty!”
Początek powieści rozbudza nadzieje na dobrą, interesującą historię. Zaczyna się wybuchem, potem napięcie rośnie i…. dość szybko pikuje.
Podobał mi się pomysł na tę książkę, jednak rozwój fabuły, charakterystyka poszczególnych postaci oraz wszelkie interakcje między nimi układają się w mało wciągającą opowieść o mrocznej stronie nanotechnologii. A szkoda, ponieważ w tym temacie jest wielki potencjał.
Efekty specjalne na pierwszym planie
Nie wykorzystał go również w swoim debiucie reżyserskim Wally Pfister, doświadczony operator, mający na swoim koncie m.in. zdjęcia do “Incepcji”, “Mrocznego Rycerza” czy “Memento”. W oparciu o scenariusz Jacka Paglena powstał film, który w trailerze dużo obiecuje, a w rzeczywistości mało daje. Sporo jest takich tytułów, prawda? :-)
W tym przypadku zamiast wciągającego filmu, w którym głównymi bohaterami są naukowcy zajmujący się nanotechnologią i starają się ją wykorzystać dla własnych celów, mamy przeciętny film sensacyjny, w których wizja przyszłości to po prostu okazja do zaprezentowania efektów specjalnych.
Punkt wyjścia jest dobry – partnerka w życiu zawodowym i prywatnym światowej sławy naukowca „przenosi” go do wnętrza komputera chcąc ocalić ukochanego przed nadchodzącą śmiercią. Nie ma jednak potem umiejętnie (i inteligentnie) poprowadzonej akcji, w której moglibyśmy kibicować którejkolwiek ze stron, przejąć się ich wyborami i zastanowić nad konsekwencjami danej decyzji. Są za to wybuchy, pościgi i strzelaniny….
A szkoda. Można bowiem fikcję naukową uprawiać naprawdę dobrze. Moim zdaniem świetnym przykładem jest serial „Almost Human”, o którym pisałem w tekście „Jak ciekawie wykorzystać w opowieści kryminalnej nowe technologie”.
W każdym odcinku twórcy pokazywali, w jaki sposób rozwiązania, które obecnie znamy, mogą znaleźć zastosowanie w przyszłości – np. drukarki trójwymiarowe. Powstał tylko jeden sezon i wiele wątków nie zostało zamkniętych, ale i tak zachęcam do obejrzenia serialu, jeśli zastanawiacie się nad stworzeniem własnej opowieści science-fiction.
Dobry punkt wyjścia
Nanotechnologia to interesujący temat, który można wykorzystać w stworzeniu ciekawej historii opowiadającej o rozwoju nauki. Ale to musi być wyłącznie tło opowieści. Najważniejszy jest bowiem bohater, któremu czytelnik będzie kibicował w osiągnięciu zamierzonego celu. Jakiego? Kto będzie jego przeciwnikiem? Jakie przeszkody pojawią się na jego drodze?
Przeczytajcie „Następców” Lernera, zobaczcie, w jaki sposób skonstruował swoją powieść, a następnie odpowiedzcie sobie na powyższe pytania. A potem zachęcam do podjęcia tematu nanotechnologii w swojej twórczości :-) Powodzenia!