Czas na nowych bohaterów powieści kryminalnych
Znani i lubiani przez czytelników popularni bohaterzy książek kryminalnych są zmęczeni, zostali uśmierceni albo ich twórcy nie obdarzają ich już aż tak ciekawymi i intrygującymi zadaniami, co kiedyś.
Pisze o tym Piotr Bratkowski w tekście „Następcy tronów” opublikowanym w tygodniu „Newsweek Polska” (nr 38/2013) twierdząc, że „najlepsze zagraniczne powieści kryminalne, jakie ostatnio ukazały się w Polsce, wyszły spod ręki debiutantów lub pisarzy mało u nas znanych”.
Wśród „zmęczonych” bohaterów Bratkowski wymienia m.in. Kurta Wallandera Henninga Mankella, Harry’ego Hole’a Jo Nesbo, Johna Rebusa Iana Rankina i Harry’ego Boscha Michaela Connelly’ego. Dostało się także najnowszym powieściom autorstwa Harlana Cobena i Denise’a Lehane’a. Czy warto się jednak tym smucić?
Skądże znowu! Czas po prostu rozejrzeć się za nowymi autorami książek kryminalnych. Wśród polecanych nazwisk Bratkowski poleca m.in. Bernarda Miniera, Kjella Erikssona, Craiga Russella czy spółkę autorską Michael Hjorth i Hans Rosenfeldt.
Co łączy książki tych pisarzy? „Może najbardziej to, że w większości z nich widać dużo silniejszy niż u poprzedników cień zakładu psychiatrycznego” – pisze autor w „Newsweeku” – „W obu powieściach Miniera i we wszystkich trzech Hjortha & Rosenfeldta główni bohaterowie toczą prywatne wojny (ale i gry) z zamkniętymi w więzieniu lub szpitalu klonami Hannibala Lectera – wielokrotnymi mordercami, których inteligencja dorównuje sadyzmowi. Podobni psychopaci mordują ofiary w hamburskich książkach Russella. I nawet u Kjella Erikssona, który wydaje się pisarzem z innej, bardziej społecznej bajki („wydaje się”, bo znamy w Polsce tylko dwie z dziewięciu powieści o policjantce Ann Lindell), w wydanych właśnie „Okrutnych gwiazdach nocy” jedna z bohaterek na naszych oczach popada w obłęd”. Oczywiście każda z postaci ma również problemy w życiu osobistym, ale mało chyba znacie głównych bohaterów powieści kryminalnych, którzy mieliby szczęśliwie ułożone sprawy rodzinne i zawodowe, prawda? :-)
Jak stworzyć bohatera powieści kryminalnej?
Mnie jednak najbardziej zaciekawił inny fragment z tekstu „Następcy tronów”:„Michael Connelly nadal produkuje kryminały z Harrym Boschem. Ale stał się więźniem jego biografii, nie wpadł na świetny pomysł Norwega Kjella Oli Dahla, u którego inspektor Gunnarstranda ma zawsze 54 lata! Bosch, weteran wojny w Wietnamie, musi już dobiegać siedemdziesiątki, a Connelly chyba jest znużony bodaj osiemnastoma poświęconymi mu książkami”.
Bratkowski w tym momencie porusza ważną kwestię tworzenia serii z tym samym głównym bohaterem. Nie zgadzam się jednak, że jest to świetny pomysł. Uważam, że postać nie powinna być zawieszona w czasie, lecz rozwijać się w kolejnych częściach, gdyż to właśnie jest istotą kontynuacji losów danego bohatera. Mamy poznawać go lepiej, rozumieć, z czego wynikają jego decyzje, obserwować, jak się zmienia pod wpływem przeżytych wydarzeń, a nie tylko czytać o jego kolejnych przygodach. Niech bohater ewoluuje z każdą kolejną książką. W sytuacji, gdy opowieść chronologicznie osadzona jest w latach wcześniejszych, to oczywiście nie poznamy dalszych losów postaci, ale wtedy i tak nowa historia powinna uzupełniać naszą wiedzę o protagoniście.
Dobry przykład bohatera, który nie stoi w miejscu? Lincoln Rhyme stworzony przez Jeffery’ego Deavera. Genialny kryminalistyk z Nowego Jorku, którego czytelnicy po raz pierwszy poznali w „Kolekcjonerze Kości” w 1997 roku, zmienia się na przestrzeni lat, tak samo jak jego relacje z innymi opisywanymi postaciami. Deaver w kolejnych książkach opisuje m.in. jego zmagania, by przezwyciężyć niepełnosprawność i zbudować nowy związek. Takie szerokie budowanie postaci, wieloaspektowość jego życia w trakcie tworzenia serii o tym samym bohaterze sprawia, że jest ona wielowymiarowa i lepiej osadzona w rzeczywistości, a przez to bardziej wiarygodna. Pozwala to czytelnikowi łatwiej „zaprzyjaźnić się” z bohaterem.
Dlatego warto poświęcić czas tworząc protagonistę i przygotować mu solidną biografię, o czym piszę więcej w tekście “Czy twój bohater ma CV?”. Gruntownie go poznajcie, a pozwoli wam to już w pierwszej książce zaprezentować osobę z krwi i kości, ze swoją przeszłością, rodziną, problemami. A jeśli czytelnicy polubią tę postać, to chętnie sięgną po ciąg dalszy :).
Bardzo fajny komentarz do artykułu :)
Wczoraj właśnie przeczytałam tekst Bratkowskiego i trochę mnie zdziwiło, a leciutko oburzyło, że zupełnie pominął kobiece pisarki. Co więcej nazwał Camillę Lackberg “przereklamowaną”, czego zupełnie nie rozumiem. Pominął ją, pominął Ninni Schulmann, pominął Alex Kavę, czy S.J. Bolton – nie wiem, czy to specjalnie, czy przypadkiem, bo po prostu sam nie czytuje… Sama nie wiem, czy to tylko ja (bo jestem kobietą), czy Ciebie również to zdziwiło?
Pozdrawiam,
Olga
Dzięki :). Podejrzewam, że po prostu autorki kryminałów nie pasowały mu do ogólnej tezy, co łączy wszystkie wymienione przez niego nazwiska. Ale masz rację – powinien wspomnieć o pisarkach, które wymieniłaś albo innych, np. o Aleksandrze Marininie czy Anne Holt. A tak wychodzi, że tylko faceci piszą kryminały…
Już myślałam, że się doczepiłam niepotrzebnie :) Pomyślałam, że może po prostu nie czyta kryminałów pisanych przez kobiety, bo to też się zdarza, a nie chciał pisać o czymś czego po prostu nie zna… Jakkolwiek by nie było, trochę dziwne :)
Przyznam, że jak czytałem artykuł po raz pierwszy nie zwróciłem na to uwagi, ale po Twoim komentarzu rzuciłem okiem jeszcze raz – i faktycznie dziwne, że Bratkowski nie wspomniał o żadnej autorce kryminałów, poza zdaniem “Czy od rówieśniczki Lapidusa, Camilli Lackberg, wykreowanej na nową królową skandynawskiego kryminału bardziej przez speców od marketingu niż za sprawą szczególnych talentów.” Dzięki jeszcze raz za celne spostrzeżenie i podanie kilku nazwisk, które warto znać! Niewątpliwie inni czytający ten wpis na tym skorzystają :)