Każdy pisarz marzy o wielkiej karierze
Tak twierdzi Zygmunt Miłoszewski, autor powieści Bezcenny, która od wydania w czerwcu 2013 roku cieszy się dużą popularnością, podczas rozmowy opublikowanej w Twoim Stylu (12/2013). Książka trafiła nawet kilkukrotnie na listę bestsellerów Empiku. Warto poznać jej autora i dowiedzieć się o początkach jego kariery, pisaniu pierwszej książki oraz metodach pracy.
Zygmunt Miłoszewski (rocznik 1976) swoją debiutancką powieść – horror zatytułowany „Domofon” – wydał w 2005 roku. Rok później ukazują się „Góry Żmijowe” (fantasy dla dzieci), jednak dopiero trzecia książka „Uwikłanie” (2007) – tym razem kryminał, z warszawskim prokuratorem Teodorem Szacki – sprawia, że o Miłoszewskim i jego twórczości robi się głośno.
Szczególnie, gdy w 2011 roku „Uwikłanie” przeniósł na ekran Jacek Bromski, zaś w księgarniach pojawia się druga część przygód prokuratora – zatytułowana „Ziarna prawdy”. Miłoszewski sprzedaje również prawa do zagranicznych wydań swoich książek (m.in. po angielsku, niemiecku, francusku). Dwa lata później ukazuje się thriller „Bezcenny”, który staje się bestsellerem. To wszystko sprawia, że pisarz spełnia swoje marzenie – może żyć z pisania powieści.
Miłoszewski o swojej pracy
Uważam, że to wielki sukces, dlatego warto poznać historię Zygmunta Miłoszewskiego. Zachęcam do wyszukania numeru 12/2013 miesięcznika „Twój Styl”, gdyż ukazał się w nim interesujący wywiad Katarzyny Troszczyńskiej z pisarzem zatytułowany „Dużo talentu, trochę obłędu”. Oto najciekawsze fragmenty.
Zygmunt Miłoszewski:„Pracę pisarza traktuję jak każdy inny zawód. Może na początku miałem inne wyobrażenia. Gdy pisałem „Uwikłanie”, wydawało mi się, że muszę to robić w samotności, najlepiej na odludziu. Ukrywałem się w gospodarstwie agroturystycznym. […] Mieszkałem w małym pokoiku z widokiem na las. Nieduże łóżko, biurko, niewygodne krzesło. Wtedy odkryłem, że najlepiej mi się pisze w trzygodzinnych blokach. Trzy godziny pisania, przerwa na spacer albo jedzenie, trzy godziny pisania, znów przerwa i znów praca. […] Praca szła mi tam rzeczywiście świetnie. Później przez wiele lat wierzyłem, że do pisania potrzebuję wyjazdu, samotności, takie pretensjonalne, artystowskie brednie. Teraz pisać mogę wszędzie.”
Na pytanie, kiedy postanowił, że napisze swoją pierwszą powieść, Miłoszewski odpowiada:
„Dziesięć lat temu. Miałem 26 lat, gdy pracując jako redaktor w Newsweeku postanowiłem, że w końcu muszę spróbować. Inaczej będę jednym ze sfrustrowanych pracowników mediów, którzy zawsze przy kieliszku opowiadają, że już-już za chwilę napiszą swoją powieść. I spróbowałem. Padło na horror, bo chciałem, żeby porównywano mnie do jednego z moim ulubionych pisarzy, Stephena Kinga. Poza tym w Polsce nie było praktycznie powieści grozy, pomyślałem, że łatwo się wybiję. Czy marzyłem o wielkiej karierze? Jasne, każdy pisarz marzy. A jak mówi inaczej, to kłamie. Ale bardziej marzyłem o tym, żeby nie chodzić do biura, nie mieć szefa, uwolnić się od tych feudalnych zależności”.
[…]
„Długo pisałeś pierwszą książkę?” – pyta Katarzyna Troszczyńska.
„Kilka miesięcy. Zacząłem wstawać godzinę wcześniej i pisać przed pracą, potem wieczorem, gdy wszyscy poszli spać. Byłem zdeterminowany. „Domofon” wysłałem do trzech różnych wydawnictw. W.A.B. wzięło. Potem Beata Stasińska, szefowa wydawnictwa, zaproponowała, żebym napisał kryminał. To był czas, gdy zapanowała ogromna moda na kryminały, a w Polsce znany był tylko Krajewski. Miałem inne plany, ale pomyślałem: „OK, niech będzie kryminał”.
„Książki, tak jak o tym marzyłeś, dały Ci sławę. A pieniądze?
Wreszcie mogę powiedzieć, że osiągnąłem stabilizację. Ale wcześniej bywało różnie. „Domofon” zbierał dobre recenzje. Juliusz Machulski chciał robić film, więc poszedłem do mojego ówczesnego szefa i powiedziałem: „Odchodzę”. Wydawało mi się, że zaczyna się dolce vita – witajcie listy bestsellerów. Po kilku miesiącach okazało się, że z marzeń niewiele wypaliło. Jestem w długach, bez roboty i muszę pożyczać od znajomych, żeby jakoś przetrać kolejny dzień. Wracałem do „Newsweeka” z podkulonym ogonem. I tak dwa razy. Pomiędzy „Uwikłaniem” a „Ziarnem prawdy” miałem długą przerwę. Próbowałem pisać scenariusze. To się nie udało”.
[…]
„Kiedy zostałeś bez pieniędzy, nie myślałeś, żeby zostawić pisanie?
Miałem dobre recenzje i fanów, a to napędzało. Wierzyłem: jeszcze jedna powieść, dwie. Na pewno jakoś to będzie. Może gdybym został zmieszany z błotem przez krytykę, wszyscy powiedzieliby, że jestem grafomanem, który nie ma nic do powiedzenia, poddałbym się. Ale wiedziałem, że to ma sens. Poza tym im więcej piszesz, tym więcej zajmujesz miejsca w księgarniach. Siły dodawały i też pojedyncze momenty ekscytacji. Jerzy Pilch powiedział o mnie, że mam wielki talent. Moje książki ukazały się w USA. Takie zastrzyki endorfin pomagają przetrwać trudniejsze chwile” – tłumaczy Miłoszewski.
Zachęcam do przeczytania całego wywiadu z pisarzem opublikowanego w „Twoim Stylu” (nr 12/2013). Na pewno w bibliotekach albo u znajomych znajdziecie ten numer :-).
Poniżej znajdziecie informacje, gdzie i w jakiej cenie możecie kupić najnowszą powieść Zygmunta Miłoszewskiego – “Bezcenny”.