Stephanie Plum nadała mojemu życiu zaskakujący obrót – mówi Janet Evanovich
Janet Evanovich miała marzenie – zostać pisarką. Próbowała dziesięć lat i nic z tego nie wyszło. By pomóc mężowi podreperować budżet i utrzymać dwójkę dorastających dzieci, mając ponad 40 lat, z gospodyni domowej stała się sekretarką. Aż pewnego dnia zadzwonił telefon z wydawnictwa, który zmienił wszystko.
Tak pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęła się kariera literacka Evanovich, która obecnie ma na koncie kilkadziesiąt milionów sprzedanych egzemplarzy.
Niedawno trafiłem na stary numer miesięcznika „Twój Styl” (03/2014), w którym jest opublikowana ciekawa rozmowa Zuzanny O’Brien z Janet Evanovich, zatytułowana „Zbrodnia i… nagroda”. Pisarka opowiada dziennikarce m.in. jak zaczynała pisać, ile musiała czekać na swój debiut literacki oraz jak wymyśliła swoją najpopularniejszą bohaterkę Stephanie Plum. Zachęcam wszystkich do odszukania tego wydania, poniżej natomiast przedstawiam kilka najciekawszych fragmentów:
„Twój STYL: Czy wysłała Pani do wydawcy swój pierwszy kryminał, ktoś od razu oddzwonił z entuzjastycznym <<tak!>>?
Janet Evanovich: Skądże znowu! Przez ponad dekadę dostawałam od wydawców wyłącznie odmowne listy. Miałam do wyboru: odpuścić i uznać, że nie mam talentu, albo zawziąć się i pisać dalej w przekonaniu, że to ja mam rację. Postawiłam na siebie. Gdy odrzucono jedną moją książkę, pisałam kolejną i wysyłałam do wydawnictw. Do dziesiątek wydawnictw. Zanim stałam się specjalistką od kryminałów, napisałam cztery ambitne powieści obyczajowe, których nikt nie chciał. Zła passa trwała dziesięć lat”.
[…]
„Kiedy nachodziły mnie wątpliwości, czy to w ogóle ma sens, mąż brał do ręki maszynopis, otwierał na chybił trafił, czytał na głos przypadkowy fragment i mówił: <<Słuchaj, to jest niezłe i wciąga. Musisz pisać dalej!>>. Każdy pisarz powinien mieć na podorędziu choć jednego bezkrytycznie zachwyconego nim czytelnika!”.
Cierpliwość popłaca
Po dziesięciu latach jedno z wydawnictw zadzwoniło i zaproponowało wydanie jednej z jej książek.
„JE: Zaproponowali mi kilka tysięcy dolarów, co wówczas wydało mi się astronomiczną sumą. Nie na tyle dużą, żebym mogła porzucić pracę sekretarki, ale wystarczającą, żeby wstąpiła we mnie nadzieja. Niedługo potem wydawnictwo zaproponowało mi napisanie serii romansów. Każdy zna tę ograną konwencję: ona jest piękna i nieszczęśliwa, on jest atrakcyjnym draniem. Trochę się droczą, a potem żyją długo i szczęśliwie”.
„TS: No ale Pani chciała przecież zostać drugim Fitzgeraldem?
JE: Jak się jest przed pięćdziesiątką, nie lubi swojej pracy i dostaje taką szansę, to się nie wybrzydza. Wiedziałam, że nie piszę <<wielkiej amerykańskiej powieści>>, ale romanse były znakomitą szkołą warsztatu. I po roku mogłam porzucić pracę w biurze! Byłam pisarką i płacili mi za to nie najgorzej. Czułam się jak u wrót raju.
TS: Seria kryminalna ze Stephanie Plum, bystrą panią detektyw o ciętym języku, która nie ma zbyt wiele do stracenia, przyniosła Pani światowy sukces. Jak narodziła się Pani kultowa bohaterka?
ES: Wymyśliłam ją jako antidotum na kobiety z moim romansów, które już zaczęły mnie męczyć. W pewnej chwili wymyślanie kolejnej romantycznej sceny z sentymentalnymi dialogami stało się dla mnie cierpieniem. Przewrażliwione, uzależnione od facetów, skoncentrowane na <<kocha czy nie kocha?>> heroiny. Stephanie Plum to niezwykle inteligentna, niezależna dziewczyna, która lubi konkret, z całą pewnością nie jest sentymentalna, ma za to poczucie humoru i żadnych kompleksów wobec mężczyzn, którzy pracują w jej branży. Taka równa babka na dodatek silna, zdecydowana i z pomysłami.”
[…]
„TS: W Pani książkach jest sporo szczegółów związanych z pracą detektywów. Profesjonaliści twierdzą, że wiarygodnie odmalowanych. Skąd i Pani ta wiedza?
JE: Było dla mnie oczywiste, że jeśli chcę napisać dobry kryminał, muszę się przygotować. W książce telefonicznej znalazłam nazwiska kilku prywatnych detektywów, którzy – ku mojemu zdumieniu – nie mieli nic przeciwko temu, żeby kobieta w średnim wieku powłóczyła się z nimi trochę po nocach. Sporo opowiadali mi o swojej pracy, wiele razy widziałam ich też w akcji”.
[…]
„TS: […] Wydała Pani w sumie 43 powieści. Jak udaje się Pani pisać dwie książki rocznie?
JE: Otóż… ja nic innego nie robię! Codziennie wstaję o szóstej rano. Idę na spacer z psem i pracuję bite osiem godzin z przerwą na lunch. W moim gabinecie mam tylko komputer i klatkę z bardzo pyskatą papugą. Piszę również w weekendy. Kiedy skończę książkę, robię sobie dwa tygodnie przerwy, potem przez kilka tygodni jeżdżę na spotkania z czytelnikami i… siadam do nowej powieści.”
Zachęcam do przeczytania całego wywiadu opublikowanego w miesięczniku „Twój Styl” (03/2014). Żałuję, że tytuł nie ma e-wydania, ale może w bibliotece albo u znajomych znajdziecie ten numer.
Pisz, pisz i jeszcze raz pisz
„Nigdy nie sądziłam, że będę zarabiać miliony!” – mówi w wywiadzie Janet Evanovich. I wierzę jej, bowiem z jej wypowiedzi wynika, że ona po prostu lubi pisać i nawet, gdy nikt nie chciał wydać jej tekstów, niestrudzenie tworzyła dalej.
I robi to nadal, chociaż ma już ponad siedemdziesiąt lat i zarobiła fortunę! Jej najnowsza powieść – „Tricky Twenty-Two” – ukaże się 17 listopada.
Zachęcam Was do tego samego – piszcie dalej. Powodzenia!
Informacje o pierwszej części przygód Stephanie Plum – tytuł: Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy, wydawnictwo: Fabryka Słów, liczba stron: 344, cena: przegląd cen i promocji w e-sklepach poniżej.