Ołowiany świt i Ślepa plama – dwie historie w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a
Decydując się osadzić swoją opowieść w stworzonym przez kogoś świecie (np. Metro 2033 czy wspomniany wyżej S.T.A.L.K.E.R) musicie zdawać sobie sprawę, że od razu będziecie porównywani do innych twórców. Tym bardziej należy zainwestować czas w okres przygotowywania się do pisania powieści i stworzyć wiarygodnego bohatera, a później ciekawą opowieść.
Kilkukrotnie już podkreślałem, że protagonista, główny bohater książki, jest jednym z najważniejszych składników dobrej powieści. Czytelnika musi zaciekawić jego historia, dlaczego tak kluczowe jest stworzenie biografii najważniejszej postaci. Nie musicie całej umieszczać potem w książce, ale wy, jako twórcy bohatera, powinniście wiedzieć, kim jest, jak wygląda, co lubi, jak się zachowuje, itp. (po więcej informacji odsyłam do wpisu „Czy twój bohater ma CV?”).
Piszę o tym, gdyż ostatnio przeczytałem dwie powieści osadzone w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a, które są do siebie dość zbliżone jeśli chodzi o sposób opowiadania historii, jednak kilka elementów sprawiło, że jedną polecam, drugą zaś niekoniecznie.
Wydawnictwo Fabryka Słów wydało obie te książki – jedna jest autorstwa Polaka, Michała Gołkowskiego, i nosi tytuł “Ołowiany świt” (po opis odsyłam do Merlin.pl), drugą zaś, zatytułowaną “Ślepa Plama”, napisał Rosjanin – Wiktor Noczkin (opis na Matras.pl).
Wstąp do Zony
Stalkerzy, artefakty, anomalie i Strefa pierwszy raz pojawili się w powieści science-fiction Arkadija i Borisa Strugackich “Piknik na skraju drogi” z 1972 roku. Jeśli ktoś nie czytał książki, zachęcam. Jej opis możecie przeczytać chociażby na Merlinie.
Z kolei Zona lub inaczej Strefa to zamknięty obszar o promieniu około 30 kilometrów wokół skażonej elektrowni jądrowej w Czarnobylu. W tym miejscu jest właśnie osadzona seria gier komputerowych S.T.A.L.K.E.R. Każda kolejna część zyskiwała rzesze fanów, zaczęły one być również wykorzystywane jako „środowiskowy podkład” do opowiadań i książek, szczególnie w krajach rosyjskojęzycznych.
Nie ma co się dziwić, gdyż Zona jest jakby stworzona do opowiadań pełnych akcji, gdyż obfituje w przeróżne niebezpieczeństwa – liczne anomalie i potwory, ale z drugiej strony również intryguje swoją tajemniczością, zawiera cenne artefakty oraz zagadki z przeszłości, które czekają tylko, by ktoś je rozwiązał.
Poligon doświadczalny dla początkujących pisarzy
Uniwersum S.T.A.L.K.E.R. to według mnie dobre miejsce do eksperymentowania przez pisarzy chcących pisać teksty przygodowe, jest w niej bowiem od razu pewien schemat, na którym można się oprzeć – Stalker jako główny bohater, artefakty, które każdy chce zdobyć dla zysku, anomalie i żądne krwi i mięsa stworzenia Zony. Do tego pojawiają się inni Stalkerzy, tajne laboratoria, wojsko – elementów do wykorzystania jest mnóstwo.
Mamy więc klocki, teraz więc pytanie brzmi: jak je poskładać i jaką wypełnić treścią? Jest to kluczowe, gdyż decyduje o tym czy wyjdzie wam ciekawa opowieść czy też nie. Dobrze pokazuje to porównanie „Ołowianego świtu” ze „Ślepą plamą”.
“Ołowiany świt” kontra “Ślepa plama” – recenzja
W obu przypadkach mamy do czynienia ze Stalkerem jako głównym bohaterem oraz narracją pierwszoosobową. Którą polecam do przeczytania? Zdecydowanie „Ołowiany świat” Michała Gołkowskiego.
Dlaczego powieść Polaka podoba mi się bardziej? Z dwóch powodów: główny bohater jest bardziej „dopracowany”, wystarczyło kilka dodatkowych fragmentów, by opowiedzieć o jego przeszłości i motywacji, a już inaczej zaczynamy go postrzegać. W przypadku „Ślepej plamy” tego mi zabrakło. Autor co chwila tylko zaznacza, że główny bohater jest daltonistą (dlaczego to robił okazuje się pod koniec książki).
Drugim powodem, dla którego bardziej podobał mi się „Ołowiany świat” Michała Gołkowskiego to konstrukcja książki, która – choć podzielona jest na kilka epizodów z życia głównego bohatera – całościowo zawiera w sobie zagadkę, która ciekawi i którą stopniowo odkrywamy. Dobrze, że autor nie zdecydował się po prostu na zbiór opowiadań, lecz postanowił stworzyć klamrę dla przygód swojego Stalkera.
Z kolei w „Ślepej plamie” jest więcej skupienia na samym pościgu za pewnym złodziejem. Owszem, w powieści Wiktora Noczkina też jest zagadka, ale tempo powieści i punkty kulminacyjne są tak rozłożone, że kompletnie się nad nią nie zastanawiamy. Co więcej – nic z niej nie wynika, a do tego finał okazuje się tak nieprawdopodobny i naciągany, że całkowicie psuje odbiór książki.
Dlatego jeśli chcecie poznać uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a, sięgnijcie po „Ołowiany świt”. A gdy wam się spodoba, to już 25 kwietnia w księgarniach pojawi się kontynuacja powieści zatytułowana „Drugi brzeg”.
Informacja o książce “Ołowiany świt” – autor: Michał Gołkowski , wydawnictwo: Fabryka Słów, liczba stron: 357.
Hm… Dla mnie zawsze S.T.A.L.K.E.R. to była przede wszystkim gra, chociaż wiem, że zaczęło się od książki :) Klimat Zony jest prześwietny, więc może kiedyś sięgnę, chociaż wciąż jakoś bardziej przemawia wersja growa :D
Gry są świetne. Gdy skończyłem czytać “Ołowiany świt”, od razu zainstalowałem sobie ponownie “S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci” ;-)
Mi też Ołowiany Świt się podobał bardziej. Klimat miodny. Teraz zabieram się za nowość z uniwersum Metro 2033: Dziedzictwo Przodków. Zobaczymy jak wypadnie.
Czytaj szybko, bo 25 kwietnia wychodzi kontynuacja “Ołowianego świtu” :-)