Jak pokazać charakter postaci na przykładzie serialu “House of Cards” oraz książki “Strefa śmierci”
Gdy obejrzałem pierwsze dwie minuty serialu ‘House of Cards’ od razu przypomniałem sobie prolog książki Stephena Kinga ‘Strefa śmierci’. Są to bowiem dwa doskonałe przykłady, jak można świetnie zaprezentować cechy bohatera wykorzystując do tego… psa.
Charakter postaci powinien wynikać z jej czynów. Patrząc/czytając, co robi dana osoba możemy wywnioskować, kim jest, jakie są jej cechy, jak się może zachować w danej sytuacji, itp. To właśnie wewnętrzna spójność sprawia, że jedne postaci wydają nam się autentyczne, podczas gdy inne – niekoniecznie. Więcej piszę o tym m.in. w tekstach „Emocje są najważniejsze”, „Czy twój bohater ma CV?” czy przytaczając rady Ernesta Hemingway’a.
Należy jednak charakter bohatera uwypuklić poprzez konkretny czyn, a nie tylko opis. Samo napisanie „jest bezwzględny”, „okrutny”, „kłamliwy” jeszcze o niczym nie świadczy. Pokażcie to!
Solidnie zbudowany „Domek z kart”
Gwoli przypomnienia: „Domek z kart” to serial wyreżyserowany przez Davida Finchera i opłacony przez internetową firmę Netflix, która obecnie jest największą na świecie wypożyczalnią filmów, seriali i programów telewizyjnych. Główną rolę gra Kevin Spacey.
Premiera pierwszego sezonu odbyła się 1 lutego 2013 roku i od razu online dostępne były wszystkie odcinki serialu (trzynaście). Produkcja osiągnęła wielki sukces, nic więc dziwnego, że teraz fani z niecierpliwością czekają na premierę drugiego sezonu „House of Cards”, która zaplanowana jest na 14 lutego 2014.
Pełna sukcesu „Strefa śmierci”
Z kolei „Strefa śmierci” (w Polsce powieść została także wydana pod tytułem „Martwa strefa”) to thriller polityczny Stephena Kinga z 1979 roku. Jest to pierwsza powieść pisarza, która osiągnęła szczyt listy bestsellerów New York Timesa zarówno w twardej oprawie, jak i w wydaniu kieszonkowym. Tytuł został dwukrotnie zekranizowany – jako film oraz jako serial telewizyjny.
Jak zaprezentować charakter głównego bohatera?
Oto otwierająca scena „House of Cards”: Najpierw słyszymy, że samochód potrąca psa. Po chwili z domu wybiega mężczyzna (domyślamy się, że to główny bohater, potem poznajmy jego imię – Francis Underwood). Wraz z ochroniarzem podchodzi do psa i rozpoznaje w nim zwierzaka sąsiadów.
“Nie wyjdzie z tego” – mówi i posyła ochroniarza, by zobaczył, czy sąsiedzi są w domu. Sam kuca przy cierpiącym psie i go ucisza. “Już dobrze” – szepce, a po chwili tłumaczy: „Istnieją dwa rodzaje bólu. Taki, który nas wzmacnia oraz bezużyteczny, który oznacza tylko cierpienie. Nie lubię tego, co bezużyteczne” – mówi i zaczyna dusić psa. – “W takich chwilach potrzeba człowieka czynu, który umie zrobić to, co trzeba”.
Pies umiera. “Koniec cierpienia” – podsumowuje Underwood.
Jest to w sumie prosta scena, jednak podczas tych dwóch minut pierwszego odcinka poznajemy kluczową postać „Domku z kart” i od razu wiemy, że jest on człowiekiem władczym, bezwzględnym, nieliczącym się ze zdaniem innych i gotowym na wszystko, by osiągnąć swój cel.
Zachęcam do obejrzenia w całości „Domku z kart” – jest to bowiem dobrze przemyślany, zagrany i zrealizowany serial.
Jak powstał antagonista i protagonista w „Strefie śmierci”?
Stephen King chciał pokazać, że Greg Stillson, polityk wzbudzający sympatię wyborców i tym samym mający szansę zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych, to w rzeczywistości zły człowiek, do którego czytelnik powinien czuć antypatię. Postanowił więc opisać na kilku stronach scenę z udziałem młodego Stillsona, gdy ten sprzedawał Biblię.
Szczegóły powstawania fabuły oraz bohaterów „Strefy śmierci” tłumaczy sam King w książce „Pamiętnik rzemieślnika”: „Moja powieść >>Strefa śmierci<< zrodziła się z dwóch pytań: czy zamachowiec polityczny może mieć rację? – a jeśli tak, to czy można uczynić z niego głównego pozytywnego bohatera powieści? Coś takiego wymagałoby obecności niebezpiecznie chwiejnego polityka – kogoś, kto wspinałby się po szczeblach kariery politycznej, demonstrując światu wesołą twarz „swojego chłopa” i oczarowując wyborców dzięki odmowie przyporządkowania się regułom gry.” – pisze King.
Pisarz musiał więc stworzyć nie tylko wiarygodnego głównego bohatera – czyli Johnny’ego Smitha. „Chciałem, by czytelnik zaprzyjaźnił się właśnie z kimś takim. Johnny był trudną postacią. Nie jest łatwo wybrać przeciętnego faceta i uczynić go barwnym i ciekawym” – wyjaśnia King i zdradza, w jaki sposób to osiągnął (sięgnijcie po „Pamiętnik rzemieślnika”, by poznać wszystkie szczegóły).
Teraz skupmy się na Stillsonie: „Chciałem, żeby był autentycznie groźny i naprawdę przeraził czytelnika. Nie tylko dlatego, że zawsze krył w sobie skłonność do przemocy, ale ponieważ potrafił być tak cholernie przekonujący. Pragnąłem, aby czytelnik stale myślał: „Temu gościowi zupełnie odbiło – jak to możliwe, że nikt tego nie dostrzega?”. Fakt, iż Johnny dostrzega prawdę, zdecydowanie przeciągnąłby czytelnika na jego stronę” – tłumaczy mistrz grozy.
Prolog, w którym mamy okazję zobaczyć, jakim niebezpiecznym człowiekiem jest naprawdę Stillson, rozgrywa się na wiele lat przed tym, nim Greg został politykiem. Poznajemy młodego komiwojażera sprzedającego Biblie. Gdy odwiedza kolejną farmę, podbiega do niego warczący pies. Mężczyzna uśmiecha się dopóki nie upewnia się, że nikogo nie ma w pobliżu. Dopiero wtedy pryska gazem łzawiącym w stronę psa i kopie go tak długo, aż zwierzę umiera.
Scena, w której poznajemy Grega Stillsona liczy kilka stron (w moim wydaniu dokładnie sześć :)), dlatego nie będę jej tutaj wklejał, ale z powyższego opisu widać od razu, że nie jest to sympatyczny, zrównoważony człowiek, prawda?
Stwórz scenę, nie opis
Czytając powieści, oglądając filmy i seriale warto analizować, w jakich sytuacjach poznajemy bohaterów i zastanowić się, jaki był zamysł pisarza czy scenarzysty, by wykorzystać akurat taką scenę, a nie inną. Pozwoli wam to poznać inne pomysły na uwypuklanie cech danej postaci.
Zachęcam również do przeczytania nie tylko prologu ze „Strefy Śmierci”, ale całej powieści, by zobaczyć, jak umiejętnie pisarz zaprezentował swoich bohaterów i jak spójnie prowadzi akcję do przodu. Szczególnie, że „Strefa śmierci” to według mnie jedna z najlepszych książek Stephena Kinga (zobaczcie mój ranking jego twórczości).
Ciekawy jest też “Joyland” Kinga. Trzeba być mistrzem, żeby opisać codzienne życie pracownika wesołego miasteczka, gdzie nie dzieją się jakieś spektakularne rzeczy przez większość tekstu, ale dla mnie było tam coś, co sprawiło, że wbił się w pamięć.
King jest według mnie absolutnym mistrzem tworzenia klimatu i opisywania codziennego życia. Potwierdza to również jego najnowsza powieść “Baśniowa opowieść”. Czyta się ją rewelacyjnie!
W ramach ciekawostki: “Historia Lisey” jest ulubioną powieścią dla samego Kinga i najbardziej ją sobie ceni w swojej twórczości :)
Bardzo staram się do niej przekonać, może jeszcze kiedyś spróbuję, ale jak dotąd dla mnie najgorsza. I nie chodzi o zabawę, bo przecież nie chodzi też o to, żeby mieć ciągły “fun” z lektury, ale o samą opowieść. No nie wiem… kiedyś do niej wrócę i może okaże się, że było warto :)
No i “Dead Zone” – koniecznie w tym roku :)
“House of Cards” to serial doskonały. Jestem ciekawa jego oryginalnej wersji z lat bodajże 80-tych, ale nie sądzę, by ktokolwiek zdołał w TAKI sposób wykreować rolę Underwooda jak robi to Spacey – majstersztyk! Jeden z najlepszych seriali ostatnich lat :)
Zaskakujące jest to, że przy moim wielkim uwielbieniu dla twórczości Kinga (szczególnie tej wcześniejszej) jeszcze nie przeczytałam “Dead Zone”! Pozostałe książki z Twojej listy już tak, ale “Pod Kopułą” jednak wykluczyłabym z listy na rzecz “Cmętarza zwieżąt” :) Z “Pod Kopułą” miałam taki sam problem jak ze “Stukostrachami” i “Historią Lisey” – umęczyłam się i nic nie zyskałam czytając, a do tego to przewidywalne zakończenie… Ale i tak uważam, że nawet jego zła powieść to powieść lepsza niż większość tego co wychodzi ostatnio na rynku wydawniczym, szczególnie w wersji young adult ;)
Pozdrawiam sylwestrowo,
Olga
Fakt, Spacey mistrzowsko zagrał Underwooda. Ciekawi mnie, w która stronę pójdzie akcja w drugim sezonie. Na szczęście już niedługo się tego dowiemy :)
Koniecznie przeczytaj “Dead Zone”, ale pamiętaj, że to nie jest horror, lecz thriller… oczywiście napisany tak, jak to King umie, czyli z wyrazistymi bohaterami i świetną atmosferą :). Dlatego też lubię “Pod kopułą” – ze względu na klimat i historię, w której uczestniczy mnóstwo różnorodnych postaci. Każdy bohater jest inny i podoba mi się, jak King sprawnie kontroluje wszystkie elementy swojej opowieści.
Co do książek z serii “young adult fiction” – nawet te, które dobrze się czyta, mają tak banalne historie (a przede wszystkim bohaterów), że szybko się o nich zapomina. King to jednak mistrz opowieści. Nawet tak prosta historia jak “Oczy smoka” w wykonaniu Kinga zyskuje głębię ;-). Choć i on ma czasami słabszą formę (czyli właśnie m.in. „Stukostrachy” czy”Ostatni bastion Barta Dawesa”). Ale odnośnie „Historii Lisey” – dla mnie to strasznie smutna książka, zupełnie inna od reszty jego twórczości. Nie powiem, że się dobrze bawiłem czytając ją, ale niewątpliwie daje do myślenia.
Pozdrawiam już w 2014 roku! :-)