“Znalezione nie kradzione” Stephena Kinga – recenzja książki
Najnowsza powieść Stephena Kinga jest świetna. Jeden z moich ulubionych pisarzy kolejny raz udowadnia, że wciąż potrafi stworzyć wciągającą opowieść, którą jak najszybciej chce się poznać do końca.
Od razu uwaga: choć jest to kontynuacja „Pana Mercedesa” (zobacz recenzję), czyli pierwszej powieści, w której pojawia się emerytowany detektyw Bill Hodges oraz Zabójca z Mercedesa, można sięgnąć po „Znalezione nie kradzione” nawet bez znajomości wcześniejszej historii, mimo licznych nawiązań.
Zaznaczam to, gdyż najnowsza powieść jest lepsza i nie chciałbym, by ktoś się zniechęcił do niej tylko dlatego, że nie zna „Pana Mercedesa”. Mamy do czynienia z samodzielną opowieścią, w której Bill Hodges pojawia się na drugim planie.
Znalezione nie kradzione – opis książki
W najnowszej powieści Stephena Kinga najważniejsi są: Morris Bellamy oraz Peter Saubers. Ten pierwszy w 1978 roku napada na farmę, na której żyje samotnie, z dala od ludzi, światowej sławy pisarz – John Rothstein.
Bellamy nie chce pieniędzy, lecz śmierci genialnego twórcy, który od lat niczego nie napisał, zaś swoją ostatnią powieścią, kończącą słynną trylogię, sprawił, że podziwiany przez Morrisa bohater literacki z buntownika stał się pracownikiem reklamy. Chłopak nie może mu tego wybaczyć! Chce jednak poznać dalsze losy swojego idola. Włamuje się więc do domu Rothsteina, zmusza go do wyjawienia, gdzie trzyma sejf pełen rękopisów, a następne go zabija.
Pech chce, że Bellamy trafia do więzienia z zupełnie innego powodu nie zdążywszy przeczytać nawet jednego ze skradzionych notatników, które zdążył ukryć w pobliżu swojego domu.
Mijają 32 lata, podczas których Morris wciąż marzy o powrocie do kryjówki i snuje rozważania, co się stało z bohaterem stworzonym przez Rothsteina – czy dalej pracuje w reklamie czy też rzucił wszystko w cholerę i na powrót stał się buntownikiem.
W 2010 roku nastoletni Peter Saubers przez przypadek odnajduje skarb – notesy i gotówkę. Przez następnych kilka lat chłopak przesyła co miesiąc anonimowo część pieniędzy swoim rodzicom, co pozwala im przetrwać najtrudniejsze chwile związane z kryzysem ekonomicznym.
W końcu jednak banknoty się kończą. Zostają notesy, które chłopak postanawia sprzedać. I w tym momencie popełnia największy błąd w swoim życiu.
Nie czekaj, kupuj!
Polecam każdemu „Znalezione nie kradzione” Stephena Kinga, gdyż jest to świetnie napisany, trzymający w napięciu thriller, który czyta się rewelacyjnie. Poznajemy historię – rozciągniętą na kilka dekad – z kilku perspektyw i trudno oderwać się do czytania, bo nie sposób dokładnie domyślić się, jak potoczy się dalej opowieść.
Co więcej, King opowiada o fascynacji literaturą, która może być tak wielka, że staje się ważniejsza niż rzeczywistość, czymś co jest w stanie popchnąć człowieka do szaleństwa. Oto poznajemy bowiem światowej sławy pisarza, a kilka stron później już wiemy, że został on zamordowany przez fana, któremu nie spodobało się zakończenie stworzonej przez niego trylogii! W tym momencie od razu nasuwa się skojarzenie z jedną z najlepszych powieści Kinga, czyli “Misery”, w której słynny pisarz jest więziony przez swoją największą fankę.
Wielokrotnie już pisałem, że jestem pełen podziwu dla pracowitości Stephena Kinga (tutaj znajdziesz wszystkie teksty, w którym o nim piszę). Jak sam pisarz mówi – lubi pisać i chce robić to dalej, gdyż – jak wyznał w wywiadzie dla „Rolling Stone” – „nie tylko czyni mnie szczęśliwym, ale także przynosi szczęście innym” (oto najciekawsze fragmenty, w których Stephen King opowiada o swojej pracy).
Cieszę się, że Stephen King nie przestaje pisać. Już nie mogę doczekać się jego kolejnej książki :-)
Informacje o książce “Znalezione nie kradzione” – autor: Stephen King, tytuł oryginalny: Finders Keepers, tłumacz: Rafał Lisowski, wydawnictwo: Albatros, liczba stron: 479. Cena: przegląd cen i promocji w e-sklepach poniżej. Powieść dostępna również jako ebook oraz audiobook (mp3). Zobacz również porównanie cen na Ceneo.pl >
Dziękuję za tę optymistyczną recenzję! Pomimo fali krytyki, która spłynęła na ostatnią książkę Kinga, znalazł się ktoś, kto myśli podobnie jak ja. Czekałam z niecierpliwością na “Znalezione nie kradzione” w Matrasie i się doczekałam. Może historie przedstawione w obu książkach (w tej i w “Panu Mercedesie”) są zbieżne, ale mistrz King zawsze znajdzie na to rozwiązanie, by nie wyglądało to nigdy tak samo. Jestem urzeczona jego literaturą
Dzięki za komentarz! Również jestem urzeczony jego twórczością i z niecierpliwością czekam na jego kolejną książkę :-)